czwartek, 20 czerwca 2013

jest uśmiech *.*

Czekałam, wierzyłam,  sprawdzałam skrzynkę, wypatrywałam listonosza
Traciłam nadzieje, z dnia na dzień było we mnie coraz mniej nadziei, wiary
Myślałam `minęło już sporo czasu, na pewno już otrzymał moje listy, a gdyby odpisał... na pewno bym już je dostała. To na nic... nie mogę brnąć w to dalej, to mnie niszczy. Zraniłam Go, teraz On zranił mnie. Rachunki wyrównane. Muszę nauczyć się życia od nowa, odciąć się od starego, zapomnieć. to będzie trudne, ale dam radę, poradzę sobie, nauczę się kochać kogoś innego! `
Przestałam wierzyć że otrzymam wiadomość, wiara umarła, umarła dawna Mela, już jej nie ma.
Jestem nowa JA, gotowa na swoje życie, silna do walki o nie...
Zaczęło mi się to udawać, poznałam fantastycznych ludzi, z którymi wiele mnie łączy, rodzi się między nami więź która przeistacza się w przyjaźń. Zaczęłam wychodzić z domu w inne miejsca niż tylko cmentarz i dom pana Henia, choć i tak ,to te dwa miejsca będą dla mnie najważniejsze tutaj. Dzięki Nim częściej się uśmiecham, odnajduje sens w życiu, Oni pokazują że każdy upadek nas czegoś uczy, a każda strata wróci do nas z podwójną siłą.
Jednak wczoraj... wczoraj stało się coś, co zwaliło mnie z nóg.
Spałam jeszcze, gdy mama weszła do pokoju z białą kopertą i pudełkiem w ręku. Powiedziała ` Córeczko, to chyba na to tyle czekałaś ` , położyła to na moim łóżku i wyszła, zostawiając mnie samą.
Przetarłam oczy i nie chciałam wierzyć, że to od Niego. A może chciałam ? j\Jedno jest pewne: bałam się wziąć  kopertę do ręki, bałam się tego, co tam przeczytam. Czemu dopiero teraz? Kiedy ja zaczynam żyć od nowa, kiedy wszystko pomału układam. Dziwne, co nie? tyle czasu czekałam na odpowiedź, modliłam się żeby ją dostać, a teraz boje się. Nie wiedziałam co tam przeczytam i zobaczę. Może będzie tam napisane coś strasznego, może zaraz dowiem się że jestem wyrachowaną suką, myślącą tylko o sobie, ze to ja wyjechałam i przekreśliłam wszystko, to teraz mam nie płakać tylko żyć życiem które wybrałam? Nie wiedziałam... siedziałam chwilę wpatrując się w okno, poczułam łzy spływające po policzku.. Wszystko wróciło.. Kogo ja chciałam oszukać, komu chciałam wmówić że uda mi się zapomnieć o Nim? Że przestanę go kochać? Przecież to było niemożliwe.
Zerwałam się i otworzyłam pudełko... Było w nim kilka drobiazgów. Otworzyłam kopertę, wysunęłam z niej list, zaczęłam czytać...

Meluś Skarbie w końcu się odezwałaś, nareszcie będę mógł zasnąć spokojnie, wiedząc że jesteś cała     i zdrowa. Tyle czasu nie dawałaś znaku życia? Martwiłem się, nie wiedziałem już co robić. to był koszmar... nie rozumiałem jak mogłaś m to zrobić, dlaczego zostawiłaś mnie tutaj samego. Mówiłaś że zawsze będziesz przy mnie, że nawet śmierć nas nie rozłączy. W głowie miałem tylko jedną myśl, że twoje słowa nic nie znaczyły? Przecież gdybyś mnie kochała, to byś nie wyjechała tak nagle, bez pożegnania. Nie rozumiałem, dopóki nie znalazłem twojego listu, twojego pisemnego pożegnania. 
W ten dzień przyszedłem do twojego domu, ale nikogo nie zastałem, siedziałem i czekałam. Po chwili sąsiadka powiedziała mi że wiedziała jak wczesnym rankiem wychodziłaś z rodzicami i walizkami, że gdzieś wyjechaliście. Nie wiedziałam o co chodzi, Ona też nie. Wypytywałem przyjaciół, znajomych.. nikt nic nie wiedział, nie mieli pojęcia dokąd i na jak długo pojechaliście. Dzwoniłem.. miałaś wyłączony telefon, nie było z tobą kontaktu. Szukałem Cie, próbowałem się czegokolwiek dowiedzieć, jednak na marne. Dopiero na drugi dzień wieczorem poszedłem w Nasze ulubione miejsce, nie wiedziałem co mam już robić, gdzie jesteś. tam znalazłem list. Siedziałem czytałem... nie wierzyłem, to tak piekielnie bolało. Moja połowa serca ledwo to wytrzymała, bo druga była już gdzieś na Manhattanie. Czułem się tak bezradnie. Siedziałem tam całą noc, rankiem przyszła Tośka. Podeszła, przytuliła mnie, pytała co się stało? Czemu jestem w takiej rozsypce. Nie umiałem jej tego powiedzieć, nie chciało mi to przejść przez gardło. W mojej pięści zobaczyła zmiętą kartkę, zaczęła czytać Twoje słowa. Ona też nie zdołała powstrzymać łez. Siedzieliśmy tak dosyć długo, milcząc i patrząc się w dal. Zapytałem się jej dlaczego właśnie tak musiało wyglądać nasze pożegnanie? Czemu stchórzyłaś? Czy Twoje zapewnienie o miłości było kłamstwem? Rozmawialiśmy, tłumaczyła mi że zrobiłaś to dla Naszego dobra, że ciężej byłoby Nam się rozstać patrząc w oczy, że żadne z Nas by tego nie wytrzymało. Mijały kolejne dni, robiłem wszystko by się z Tobą skontaktować, dzwoniłem, pisałem, najwidoczniej zmieniłaś nr tel jak i mejla. Poczułem się jak śmieć, jak nic nie znaczący człowiek. Każdego dnia coraz bardziej mnie to bolało, samotność się pogrążała.
Skarbie dlaczego nie napisałaś wcześniej ? Tylko kazałaś mi tak długo cierpieć? Pan Bóg wysłuchał mnie. Codziennie prosiłem Go o to, żebyś dała znak życia. 
Oprócz listu dostałaś pudełko ,a w nim kilka rzeczy. Kojarzysz je? Razem zbieraliśmy skarby z każdego ważnego przeżycia, z każdego ważnego momentu Naszego wspólnego życia. Chciałbym byś teraz Ty je miała, by one nie pozwoliły zapomnieć Ci o mnie. 
Mela ja nie przestałem Cie Kochać... 
Obiecuje Ci że jeszcze będziemy razem szczęśliwi, jeszcze nie raz przytulisz się do mnie. PRZYRZEKAM  , że tak będzie. 
Tośka, Paweł, Fabian, Neti, Nadia i cała reszta, wszyscy się bardzo martwili o Ciebie, nawet nie wiesz jaka była ich radość jak powiedziałem o twoich listach. Oni też bardzo tęsknią. I nie martw  się, oni zrozumieli dlaczego wyjechałaś, że nie miałaś wyjścia, że jest to wina twoich rodziców.
Zdaje sobie sprawę jak Tobie jest tam trudno, sama w obcym świecie, jak musisz źle się czuć. 
Ale uwierz, u mnie nie jest lepiej. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Ty jesteś moim całym życiem, bez Ciebie ono nie ma najmniejszego sensu. Zaczekam na lepsze dni, na Nasze kolejne wspólne dni. Kochanie obiecaj mi że damy radę, że wytrzymamy ten okres. Musimy być gotowi na to, musimy to przeżyć, by móc później być ponownie razem. 
Bardzo Ci dziękuje za te listy, to one przywróciły mi wiarę w życie.
Bardzo mi przykro z powodu twojej babci... tak bardzo chciałbym być przy Tobie. 
Nie wyobrażam sobie jak musiałaś to przeżyć, ale pamiętaj babcia nie chciałaby byś płakała, nie ma jej jako człowieka, ale jest twoim aniołkiem i czuwa nad Tobą.


Nigdy, ale to nigdy nie przestane Cie Kochać perełko. Jesteś jedynym powodem dla którego żyje. Teraz mam już Twój adres, będziemy mogli pisać, wymieniać się swoim przeżyciami, będzie lepiej. 
Skarbie napisz jeszcze. Pamiętaj że bardzo  Cie Kocham i że tęsknie, cholernie tęsknie. 
Twój na zawsze, Gabryś :* 


Z każdym kolejnym słowem serce biło coraz mocniej, zły tworzyły potoki. Poczułam się tak dobrze, poczułam szczęście. Nie znienawidził mnie, a to było najważniejsze. Teraz już wiem, że będzie tylko lepiej. Razem sobie poradzimy ze wszystkim przeszkodami! Jego słowa odmieniły moje `nowe` życie. Pojawił się uśmiech taki, jakiego dawno nie było, a który pojawiał się tylko dla Niego.





wtorek, 28 maja 2013

coś innego.

Wysłałam.... 
Wszystkie listy już poszły do Ciebie Kochanie.
Teraz tylko czekam. odpiszesz czy nie? Ciągle zadaje to pytania. boje się... tak cholernie się boję. 
Codziennie zaglądam do skrzynki i nic. głupie, nie? Przecież tyle kilometrów mają do pokonania, na pewno są jeszcze w drodze. 
Mam cień nadziei że się ucieszysz, że nie zapomniałeś o mnie, że odpiszesz. tak bardzo tego chcę. Będę czekać, tydzień, dwa.. tyle ile trzeba będzie. będę czekać na Ciebie. 
To nie może się tak skończyć... 
Zdaje sobie sprawę że za dużo wymagam, to przecież ja wyjechałam, ja Ciebie zostawiłam. 
Wiedz, że nigdy sobie tego nie wybaczę, przenigdy. 
Przepraszam raz kolejny, wiem że to nic nie da, wiem że to niczego nie zmieni, niczego nie naprawi. 
Siedzę i piszę. takie przelanie myśli, uczuć bardzo mi pomaga, jest mi po tym o wiele łatwiej. 
Ostatnie dni są męczarnią. nie wiem co myśleć, co robić. pozostaje mi tylko czekać, a czas mnie zabija. 
Odpisz mi cokolwiek, proszę. 

czwartek, 23 maja 2013

List 6.


Nie dotrzymuje słowa, nie piszę codziennie... Przepraszam.
Tyle się dzieje, a to wszystko wygląda jak kiepski żart. 
Ostatnie dni spędzam w całości w domu babci... po jej odejściu chcę wszystko sama tam uporządkować.
Nie jest łatwo, za każdym razem jak tam wchodzę widzę Ją, wychodzi z kuchni i z uśmiechem woła mnie na obiad... tam jest tak dziwnie... pusto, cicho, czuć samotność i tęsknotę. 
Mimo tego uwielbiam tam przesiadywać, krok po kroku sprzątać cały dom... z każdym nowym zaułkiem odnajduje nowe pamiątki rodzinne, poznaje nowe historie. Jest tutaj tyle zdjęć, które zachowam dla siebie, bo to właśnie one są najlepszym wehikułem czasu dla myśli. 
Czuje obecność babci, słyszę ją.
Wstaje rano i udaję się kilka przecznic dalej do Niej. Witam się z nią, zapalam znicz i kładę tulipana. Mam czas tylko dla Niej, rozmawiam z nią, modlę się. Dochodzi godzina 10 i spotykam starszego Pana, nazywa się Henio i jest polakiem. Codziennie mijamy się o tej samej porze. Przysiada się do mnie i zaczynamy rozmawiać. Po chwili wstajemy, żegnamy się z babcią i idziemy dalej. Kilka grobów dalej zatrzymujemy się. Siadamy na ławkę i oddajemy się modlitwie. Panuje wielka cisza. Chwilę później wstajemy i pomału się oddalamy. Skręcamy na alejkę ku wyjściu. Mijając wejściową bramę przerywamy ciszę i zaczynamy rozmowę o zwykłych, codziennych sprawach. Trochę to dziwne... z tym starszym Panem dogaduje się lepiej niż z rodzicami, pomału zyskuje przyjaciela. Mogę z nim o wszystkim porozmawiać, zwierzyć się, wypłakać. Wiele nas łączy. On niedawno pochował swoją żonę, ja babcię. Córka zostawiła Go i wyjechała za ocean w poszukiwaniu pracy, ja zostawiłam Ciebie i wyjechałam tutaj. On nie ma nikogo bliskiego, ja wbrew wszystkiemu też czuję się osamotniona, mimo rodziny którą tutaj mam. Bardzo się zżyliśmy ze sobą. Wczoraj wyznał mi coś pięknego, siedząc nad grobem babci, powiedział że jestem wspaniałą wnuczką i że bardzo przypominam mu jego jedyną córeczkę, że... zastępuje mu ją. Na te słowa popłynęły mi łzy z oczu, a On przytulił mnie mocno. 
Tak bardzo ucieszyły mnie jego słowa.
Wiesz Skarbie, bardzo dużo opowiadałam Mu o Tobie, te rozmowy pomagają mi. Jest drugą osobą po babci, której tak zaufałam. Mówi że jestem bardzo dzielna że to znoszę, rozłąka z Tobą, śmierć babci... Obiecał że mi pomoże, że razem wymyślimy jakiś sposób byśmy znowu byli szczęśliwi. Powtarza mi, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te z których za szybko rezygnujemy, a ja z Ciebie nigdy nie zrezygnuję. Tłumaczy mi że jeśli naprawdę się kochamy to przetrwamy wszystko, bo to co mamy w rękach jest chwilowe, a to co w sercu zostaje na zawsze. Daje mi nadzieję na lepsze jutro, dodaje siły do walki. Wierzę że już niedługo się spotkamy.
 W nocy otworzyłam pudełeczko z listami. Leżałam i płakałam w poduszkę, tak bardzo tęsknie... 
nie mam siły by żyć. 
Brakowało mi tam jednej kartki. Przypomniałam sobie że trafiła ona w inne miejsce, przecież tamten list chciałam wysłać do Ciebie. Myślę o tym coraz częściej. Jednak boję się... a co jeśli mi nie nie odpiszesz? Przecież to ja zostawiłam Ciebie, to teraz Ty możesz mnie zostawić... 
Pan Henio namawia mnie żebym wysłała, że nie przekonam się jeśli nie zaryzykuję. Jest pewien że dostanę odpowiedź od Ciebie, że czekasz tam na mnie, a jeśli nie odpiszesz, to będę musiała zacząć uczyć się życia bez Ciebie. Postanowiłam... wysyłam wszystkie listy, z obu pudełek, włącznie z tym. 
Pamiętaj: Szczerość to podstawa, daje nam wszystko czego tylko chcemy. Bądźmy szczerzy nawet w tym momencie kiedy mamy powiedzieć najgorszą rzecz na świecie. 
Nie zapomnij jak bardzo Cię Kocham, jak mocno tęsknie i jak bardzo żałuję że wyjechałam, że nie zrobiłam niczego co mogłoby zmienić decyzję rodziców.. Przepraszam że Cie zraniłam. 
Mela. 

piątek, 10 maja 2013

List 5.




Przez kilka dni nie otworzyłam pudełeczka, nie trafił tam żaden list. 
Codziennie zaczynałam pisać, lecz żadnego listu nie dokończyłam,
każdy z nich po kolei trafiał do kosza, nie mogłam skleić żadnego zdania.  
Nie wiem czy uda mi się dokończyc to pisanie, czy wystarczy mi sił...
Stało się coś strasznego... moja babcia 4 dni temu odeszła, w nocy Pan zabrał ją do siebie.
dalej nie mogę w to uwierzyć, przecież jeszcze niedawno siedziałam przy jej łóżku i słuchałam jej opowiadań o dziadku, o ich pięknej miłości która tyle wytrzymała..pocieszała mnie że z nami będzie tak samo, że jeśli się naprawdę kochamy to będziemy czekać na siebie, że pokonamy wszystkie przeszkody. Bardzo nam tego życzyła. Dzięki Niej było mi tu łatwiej. Mimo choroby która  ją zabijała, mimo bólu i cierpienia uśmiech nie schodził jej z twarzy, poczucie humoru nie opuszczało. 
Lekarze uprzedzili mnie że to już końcówka, że jej serce przestaje bić... mówili żebym przygotowała się na jej odejście, żebym zaczynała się z tym godzić, bo nic już nie można zrobić.  
Ale jak mogłam się z tym pogodzić? Pogodzić się z tym że już nigdy jej nie zobaczę swojej ukochanej babci, że nie usłyszę jej ciepłego głosu, że nie weźmie mnie na kolana i nie poczęstuje pysznymi ciasteczkami? To było niemożliwe... do końca wierzyłam że jednak babcia wygra, że nabierze sił i wróci ze mną do domu, a w sobotę znowu upieczemy razem ciasto, przy czym będzie mnie wyganiać z kuchni żebym nie podjadała jej masy... 
Byłam przy niej non stop, nie opuszczałam ani na chwilę. 

Siedziałam przy łóżku, a babcia spała. Nagle lekarz wszedł do sali i poprosił mnie żebym na chwilę wyszła. Stał i wpatrywał się na monitory do których była podłączona. Po chwili wyszedł na korytarz. Widząc jego minę wiedziałam że coś jest nie tak. Stałam oparta o ścianę,  poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nie słuchałam co do mnie mówi, dotarły do mnie jego dwa ostatnie słowa ' przykro mi '. Dwa słowa, których tak bardzo nie chciałam usłyszeć, bałam się tego momentu. przez jakiś czas nie wiedziałam co się ze mną dzieje, straciłam kontakt z rzeczywistością. Obudziłam się w pokoju pielęgniarek... Myślałam że to był zły sen, ale otwierając oczy ujrzałam przed sobą zapłakane twarze rodziców... Nie wierzyłam w to, pobiegłam w stronę sali babci a jej już tam nie było, zostało puste łóżko... Poczułam ogromną pustkę, jakby ktoś zabrał kolejną cząstkę mnie. 

Dzisiaj było Nasze ostatnie pożegnanie. Mnóstwo ludzie na cmentarzu, tyle pięknych słów na jej temat. Byłam z rodzicami, pierwszy raz od przyjazdu tutaj przytuliłam się do Nich. Wspieraliśmy siebie nawzajem. 
Kilka godzin przed śmiercią babcia powiedziała że jak odejdzie to nie chcę abym płakała, żebym przeżywała jej odejście, bo jeśli już to się stanie to odejdzie tylko ciało, a Ona zawsze będzie przy mnie. Nie opuści mnie nigdy. Musiałam jej obiecać, że poradzę sobie, że dam radę.
 Nie dotrzymałam słowa... Nie radzę sobie. Kolejna najbliższa mi osoba odeszła. 
Zostałam już na tym świecie całkiem sama. 
Nawet nie wiesz jak w tych chwilach brakuje mi Ciebie...
Dlaczego to życie jest takie okrutne?  Po kolei zabiera mi wszystko co jest ważne dla mnie... Ty, przyjaciele, dom w Polsce a teraz jeszcze babcia. Tego już za wiele...
Nie chce takiego życia, chce do Ciebie... Chcę przytulić się do babci. 
Nie jestem już człowiekiem, nie ma we mnie życia, jestem pustym ciałem. 
co mi z tego?
Chce umrzeć. 
Kochanie muszę kończyć. wracam na cmentarz, wracam do babci. 
Kocham Cię, nie zapomnij o mnie. 
Mela. 



środa, 1 maja 2013

List 4.



Kolejny dzień zleciał, kolejne godziny bez Ciebie za mną... 
Ale ile jeszcze? Ile jeszcze będziemy cierpieć? Jak długo to ma trwać? 
Kiedy ból mnie opuści a tęsknota zniknie? Kiedy znowu zacznę się uśmiechać? 
Kiedy będę dawną Melą? 
Nie znam odpowiedzi na ani jedno pytanie, nie znam żadnej prócz jednej... że będzie to wiecznością, że to się nie zmieni nigdy, bo przecież nigdy nie przestanę Cię Kochać Skarbie. 
Z dnia na dzień coś się we mnie zmienia... coś pomału pęka.
Zmieniam spostrzeżenia na temat życia... zawsze było ono takie super, dziękowałam Panu Bogu za każdy dzień, za każdy najmniejszy szczegół... a teraz? Teraz jest całkiem inaczej... nienawidzę go.
Nienawidzę rodziców za to że mnie urodzili, za to że jestem ich córką. 
Gdybym miała inną rodzinę to nie musiałabym być teraz tutaj całkiem sama, byłabym tam z Tobą. 
Tak bardzo ich prosiłam żeby pozwolili zostać mi w Polsce. Ciocia Janina chciała się mną zaopiekować, miałam zamieszkać u niej. Byłoby to w innym mieście, ale bliżej Ciebie. 
Ale nie... rodzice byli nie ugięci, podjęli decyzję o wyjeździe nie zważając na mnie i moje szczęście.
Obwiniam też siebie... przecież mogłam być bardziej stanowcza wobec nich, mogłam coś zrobić, chociaż próbowałam chyba wszystkiego... 
Przez swoje chore ambicje tracą swoje jedyne dziecko, tracą mnie... 
Zawsze powtarzali mi że jestem dla nich najważniejsza, że zrobią dla mnie wszystko. A tak bardzo mnie zawiedli... Nigdy nie uwierzę już w ich żadne słowa.
To boli, tak cholernie boli... każdy dzień tutaj jest potworną męczarnią. Oni mają siebie a ja?
 Ja nie mam nikogo, na nikogo nie mogę liczyć, z nikim nie mogę porozmawiać, nikt mnie nie rozumie... Zostają mi jedynie te listy, to tutaj mogę przelać na kartki wszystkie uczucia, myśli... 
Pewnie pomyślisz że mam kuzynkę w swoim wieku, to mogę się jej wyżalić.. ale nie, ona nie wie jak to jest. Ma chłopaka z którym jest szczęśliwa, ma Go przy sobie. a ja patrząc na ich uśmiechnięte, zakochane twarze cierpię dwa razy mocniej, uderza to we mnie z potrójną siła. 
I jeszcze te jej słowa ' Mela, będzie dobrze. wszystko się ułoży. poznasz nowego chłopaka, zobaczysz '. Nie znoszę jak tak mówi, nie znoszę jej za to. Rzygam takim tanimi pocieszeniami.
Ona niczego nie rozumie, nikt nie rozumie... 
Sama wiem że nie będzie dobrze, że nic się nie ułoży. Nie dopuszczę do siebie żadnego innego chłopaka, bo  to Ty jesteś moim mężczyzną, jedynym. A ja jestem tylko Twoja i to się nigdy nie zmieni, nie zależnie od tego ile kilometrów będzie nas dzielić... pamiętaj o tym Misiu. 
Chciałam Ci powiedzieć że podjęłam decyzję...uciekam stąd, zostawiam ich wszystkich samych, bez słowa wyjaśnienia i pożegnania. Nikt mnie tutaj nie zatrzyma. wrócę do Ciebie i przyjaciół. Potraktuję rodziców tak samo jak oni Nas. Poczują jak to jest gdy zostajemy bez ukochanej osoby, Jak serce krwawi. jest to tylko kwestią czasu.. Jak tylko załatwię wszystkie sprawy związane z powrotem do kraju to pakuję się i wracam. Będzie to moja największa tajemnica, nikt się o tym nie dowie. Pewnie to trochę potrwa, miesiąc.. może więcej. Tyle dzieli nas od zaznania szczęścia. 
Musimy się spiąć i dać radę. Wierzę że uda nam się to, wytrzymamy jeszcze trochę. 
Tylko dzięki tej myśli moje kąciki ust co jakiś czas się podnoszą wywołując maluteńki uśmiech. 
Misiu... już nie mogę się doczekać ! 
Ten list jako jedyny trafi do innego pudełeczka. Będzie tam leżał dopóki nie podejmę decyzji co do niego. Są  dwie strony, jeden dylemat. Chciałabym go wysłać do Ciebie, chciałabym abyś opowiedział mi wszystko co się dzieje, jak się masz... ale boję się że po tym wszystkim nie chcesz mnie znać, że nie odpiszesz.. A ja będę codziennie zaglądała do skrzynki pocztowej z myślą że znajdę tam coś dla mnie, twoją odpowiedź. Boję się rozczarowania, nie wytrzymałabym tego. To jest takie trudne... 
Kochanie jest godzina 21:21 - jedna z magicznych dla mnie. to właśnie o tej porze pierwszy raz usłyszałam z Twoich ust ' Kocham Cię' kierowane w moją stronę. Te 4 cyfry już na zawsze będą dla mnie jedną z najważniejszych liczb. 
Jest dosyć późno, powieki kleję się do snu... zaraz położę się do łózka, będę próbowała usnąć, kolejne próby będą niepowodzeniem.. znowu wezmę tabletki, które pomogą mi pogrążyć się we śnie... przed nim pomyślę o Tobie, będę rozgrzebywać stare wspomnienia.. 
Przytulę misia i poczuję Twoją obecność. 
A jutro nastanie kolejny dzień, napiszę kolejny list. 
Pamiętaj Skarbie że obiecałeś tej samotnej Pani, mieszkającej przecznicę dalej, że pomożesz jej jutro w przeprowadzce. Nie zawiedź jej. 
Masz takie dobre serduszko. Kocham Cię. Pa.

Mela. 

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

List 3.


Cześć Kochanie. 
 Chciałam Cie bardzo przeprosić.. nie napisałam wczoraj listu, ale tyle się działo...
Może od początku... moja babcia, która mieszka niedaleko Nas, poważnie zachorowała, 
a wczoraj jej stan pogorszył się, znalazła się w szpitalu.
Było z nią źle, nawet bardzo, ale lekarze mówią że już jest lepiej, zostanie  tam przez jakiś czas. 
Spędziłam u niej cały dzień, a wieczorem padłam nawet nie wiem kiedy. 
Wiesz... ta noc była lepsza od poprzedniej, zdołałam zamknąć powieki i pogrążyć się we śnie aż na 3 godziny. Tyle czasu wystarczyło bym poczuła się jak dawniej, jak w Polsce...
Widziałam Nas... szliśmy w północ przez miasto, trzymając się za zmarznięte dłonie. Zatrzymaliśmy się na moście. Staliśmy objęci, patrząc w dal i rozmawiając o wspólnej przyszłości, o Naszym wymarzonym domku i trójce dzieci. Byliśmy tam sami, żadnej innej twarzy wokół... tylko My w otoczeniu gwiazd. 
Było tak cudownie...
Powoli  zbliżaliśmy się do swoich warg...byliśmy już prawie przy nich...
Nagle wszystko znikło, wyrwałam się ze snu krztusząc się od płaczu.
Niepewnie rozglądając się po pokoju doszło do mnie, że była to fikcja, pieprzony sen przez który będę się bała znowu zasnąć...
Będę się bała kolejnego rozczarowania...
Obok mnie leżał misiek - właśnie ten, który podarowałeś mi na urodziny. Ktoś powiedział, że jest to zwykła pluszowa zabawka, ale dla mnie jest to coś bardzo cennego. To właśnie dzięki niemu czuje Twoją obecność. Tuląc się do niego, czuje Twoje silne ramiona, a jego zapach to Twój zapach... 
Czy to obsesja? Nie... to tylko tęsknota za Tobą. 
Tęsknota, która z dnia na dzień coraz bardziej wyniszcza mój organizm. 
Aaa bym zapomniała... Chciałam Ci powiedzieć, że byłam dzisiaj na spacerze z kuzynką, poznałam jakiś ludzi. Byli całkiem sympatyczni. Kto wie, może się zaprzyjaźnimy...
Ale Misiu oni i tak nic nie zmienią... Kimkolwiek by nie byli, to nie zastąpią mi przyjaciół z Polski,    ani tym bardziej Ciebie. 
A właśnie.. co tam u nich? Jak się trzymają? Tęsknią za mną tak mocno jak ja za nimi? Bo.. ja żyję z nadzieją że mi wybaczyli.. że Ty mi wybaczyłeś.
Skarbie muszę Ci się do czegoś przyznać.. znowu się pokłóciłam z rodzicami. Wykrzyczałam im prosto w twarz że ich nienawidzę, że chcę żeby umarli. Przepraszam ,wiem jak  bardzo nie lubiłeś takich sytuacji, ale słysząc mamy rozmowę telefoniczną z wujkiem Januszem, nie wytrzymałam. Nie mogłam uwierzyć w to co mówi, chwaliła się jak tutaj jest pięknie, jak wszyscy jesteśmy szczęśliwi i że nawet ja się tutaj zaklimatyzowałam. 
Tak bezczelnie okłamywała swojego brata. 
Wstydziła się przyznać że nie radzi sobie z własnym dzieckiem, że nie wie co się u mnie dzieje, jak bardzo mnie oboje z tatą krzywdzą. Zobaczyłam w jej oczach, że moje słowa ją zabolały, że uderzyły prosto w serce, ale nawet jej łzy mnie nie ruszyły... zasłużyła sobie na to, bo to z jej winy tutaj jestem, to Ona nas rozdzieliła, a przecież jedności się nie rozłącza! 
Nigdy nie będzie jak dawniej, nie zaznam już szczęścia.  Nikt nie zobaczy mojego uśmiechu. 
Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie... 
Boże... już nie mam siły, czuję że tęsknota mnie przerasta... 
Powinniśmy ten wieczór spędzać razem, wtuleni oglądając Nasz serial... 
Przepraszam... nie napiszę już nic więcej dzisiaj, nie przedłuże tego listu... ból mi na to nie pozwala.
Dłonie odmawiają posłuszeństwa, mięśnie opadają z sił. 
Ostatnie dwa słowa: KOCHAM CIĘ.
Mela





sobota, 27 kwietnia 2013

List 2.


Cześć Skarbie... 
To była moja pierwsza noc w tym miejscu, pierwszy wieczór bez Ciebie i pierwsze położenie się do łózka  bez twojego pocałunku.
Mówi się że pierwsza noc w nowym domu jest najważniejsza, że powie nam jak będzie dalej, 
ale wiesz Misiu... ta noc była koszmarnymi, ciągnącymi się godzinami, nie było ani minuty snu... byłam sama w wielkim pokoju. 
Towarzyszyła mi tylko tęsknota i ogrom łez spływających na poduszkę...
 Leżąc na łóżku ściskałam w dłoni przy lewej piersi Nasze zdjęcie, a spoglądając w sufit pogłębiałam się w wspomnieniach, które biją mi się w głowie. 
Kolejne minuty, godziny były wiecznością... tak bardzo brakowało mi Ciebie...
czułam się tak bardzo bezsilna i bezradna... 
Rankiem gdy promienie słoneczne wdarły mi się do pokoju , nie usłyszałam czułego 'miłego dnia Kochanie' od Ciebie, a telefon nie wyświetlił na wyświetlaczu twojego imienia.
Jak człowiek może żyć i normalnie funkcjonować bez drugiej części siebie? 
To tak, jakby ktoś rozerwał Ciebie na pół i jedną część wrzucił głęboko w rzekę...
Zresztą o czym ja Ci mówię... przecież pewnie sam wiesz jak to jest, przecież to właśnie nas los tak potraktował, nie dał nam innego wyboru, nie dał go mnie... 
Nie planowałam tego, nigdy nie chciałam żeby tak  to się skończyło, żebyś Ty został tam, a ja tutaj 
to nie tak miało być...
Teraz czuje się tak bardzo źle... boje się zamknąć powieki bo znowu zobaczę Ciebie, boje się wziąć do dłoni telefon, bo wiem że nie ujrzę na jego wyświetlaczu twojego imienia.
Moje serducho tego nie wytrzyma dłużej...
ale.. może to i lepiej... życie bez ciebie to nie jest życie dla mnie. łatwiej by było je zakończyć, ale przecież obiecałam że cokolwiek by się nie działo to się nie poddam... nie wiem co robić. 
Jestem tutaj drugi dzień a ja już nie znoszę tego domu i wszystkiego co go otacza. Nie mogę się patrzeć na szczęśliwe twarze rodziców, bo to przez nich, przez nich czuje się jak cień, jak ciało bez duszy. 
To oni nas skrzywdzili... to ich wina ! nienawidzę ich za to.. nie wybaczę im nigdy!
Jestem ich jedyną córką, największym oczkiem w głowie... chcę żeby tak samo cierpieli jak My teraz,
 żeby ktoś odebrał im mnie, żeby poczuli taką samą pustkę w sobie... 
Brakuje mi odwagi do tego kroku...
Nie wiem jak będzie dalej... czy poradzę sobie.
Chcę do Ciebie, chcę poczuć Twój oddech, chce wtulić się w Twoje ramiona i poczuć się tak cholernie szczęśliwa i bezpieczna.. 
To się nie wydarzy... już tego nie poczuje. 
Misiu... wiem że i Tobie nie jest łatwo..że przeżywasz to tak samo jak ja, albo i mocniej...
Obiecuję Ci że kiedyś się spotkamy... będzie to w  innym życiu, ale będziemy tam razem w każdej chwili, bez  problemów i zamartwień.. będzie to inny świat.. bajeczny, kolorowy - z Nami w roli głównej.
Nie wiem kiedy to będzie... za kilka, kilkanaście lat, a może za tydzień albo jeszcze dzisiaj... 
Nic nie trzyma  mnie przy życiu oprócz obietnicy danej tobie.
Przepraszam... przepraszam, że gdy już zabraknie mi całkiem sił do walki to się poddam.. ale jestem pewna że mnie zrozumiesz, bo zdajesz sobie sprawę że bez serca nie da się żyć.. a moje jest z Tobą. 
zostałam tylko pustym ciałem, bez serca i duszy. ból, który mi towarzyszy odbiera resztki energii do życia... 
Tak bardzo Cie Kocham a tak mocno tęsknie... nie chce żyć bez Ciebie, po prostu nie wyobrażam sobie takiego życia... nie jestem na to gotowa.
A Ty jak się czujesz Kochanie? jak sobie radzisz? co robiłeś dzisiaj? byłeś w szkole? a może przechodziłeś przez Nasz park ? 
Kochasz mnie jeszcze czy nienawidzisz? wierzę że mimo tego co zrobiłam , to nie przestałeś mnie kochać,
zawsze powtarzałeś że Twoje serce nigdy nie przestanie mnie kochać, a wręcz przeciwnie - z dnia na dzień będzie kochało mocniej.
Niby tyle kilometrów Nas dzieli, nie widzimy się, nie spędzamy ze sobą czasu ale jakaś część Ciebie jest ze mną, czuwasz przy mnie, czuje Twoją obecność.. tak.. to jest Twoja miłość do mnie.. 
i wiesz... ta myśl pozwala mi pisać ten list, który trafi do pudełeczka z koardką
tak.. właśnie do tego, które podarowałeś mi w moje urodziny,
a potem zostanie ono wsunięte jak najgłębiej w szufladkę pod moim łóżkiem 
obiecuję Ci Skarbie, że będę pisać codziennie, że nie zapomnę o Tobie... 
Mimo że tego nie przeczytasz, to będzie to mój własny sposób na rozmowę z Tobą.
Miłego dnia Kochanie... nie zapomnij wyprowadzić Pusi na spacer...
Pamiętaj... jestem przy tobie i tylko dla Ciebie próbuje sobie radzić. 
Nigdy nie przestanę Cię Kochać. 
Mela