piątek, 10 maja 2013

List 5.




Przez kilka dni nie otworzyłam pudełeczka, nie trafił tam żaden list. 
Codziennie zaczynałam pisać, lecz żadnego listu nie dokończyłam,
każdy z nich po kolei trafiał do kosza, nie mogłam skleić żadnego zdania.  
Nie wiem czy uda mi się dokończyc to pisanie, czy wystarczy mi sił...
Stało się coś strasznego... moja babcia 4 dni temu odeszła, w nocy Pan zabrał ją do siebie.
dalej nie mogę w to uwierzyć, przecież jeszcze niedawno siedziałam przy jej łóżku i słuchałam jej opowiadań o dziadku, o ich pięknej miłości która tyle wytrzymała..pocieszała mnie że z nami będzie tak samo, że jeśli się naprawdę kochamy to będziemy czekać na siebie, że pokonamy wszystkie przeszkody. Bardzo nam tego życzyła. Dzięki Niej było mi tu łatwiej. Mimo choroby która  ją zabijała, mimo bólu i cierpienia uśmiech nie schodził jej z twarzy, poczucie humoru nie opuszczało. 
Lekarze uprzedzili mnie że to już końcówka, że jej serce przestaje bić... mówili żebym przygotowała się na jej odejście, żebym zaczynała się z tym godzić, bo nic już nie można zrobić.  
Ale jak mogłam się z tym pogodzić? Pogodzić się z tym że już nigdy jej nie zobaczę swojej ukochanej babci, że nie usłyszę jej ciepłego głosu, że nie weźmie mnie na kolana i nie poczęstuje pysznymi ciasteczkami? To było niemożliwe... do końca wierzyłam że jednak babcia wygra, że nabierze sił i wróci ze mną do domu, a w sobotę znowu upieczemy razem ciasto, przy czym będzie mnie wyganiać z kuchni żebym nie podjadała jej masy... 
Byłam przy niej non stop, nie opuszczałam ani na chwilę. 

Siedziałam przy łóżku, a babcia spała. Nagle lekarz wszedł do sali i poprosił mnie żebym na chwilę wyszła. Stał i wpatrywał się na monitory do których była podłączona. Po chwili wyszedł na korytarz. Widząc jego minę wiedziałam że coś jest nie tak. Stałam oparta o ścianę,  poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nie słuchałam co do mnie mówi, dotarły do mnie jego dwa ostatnie słowa ' przykro mi '. Dwa słowa, których tak bardzo nie chciałam usłyszeć, bałam się tego momentu. przez jakiś czas nie wiedziałam co się ze mną dzieje, straciłam kontakt z rzeczywistością. Obudziłam się w pokoju pielęgniarek... Myślałam że to był zły sen, ale otwierając oczy ujrzałam przed sobą zapłakane twarze rodziców... Nie wierzyłam w to, pobiegłam w stronę sali babci a jej już tam nie było, zostało puste łóżko... Poczułam ogromną pustkę, jakby ktoś zabrał kolejną cząstkę mnie. 

Dzisiaj było Nasze ostatnie pożegnanie. Mnóstwo ludzie na cmentarzu, tyle pięknych słów na jej temat. Byłam z rodzicami, pierwszy raz od przyjazdu tutaj przytuliłam się do Nich. Wspieraliśmy siebie nawzajem. 
Kilka godzin przed śmiercią babcia powiedziała że jak odejdzie to nie chcę abym płakała, żebym przeżywała jej odejście, bo jeśli już to się stanie to odejdzie tylko ciało, a Ona zawsze będzie przy mnie. Nie opuści mnie nigdy. Musiałam jej obiecać, że poradzę sobie, że dam radę.
 Nie dotrzymałam słowa... Nie radzę sobie. Kolejna najbliższa mi osoba odeszła. 
Zostałam już na tym świecie całkiem sama. 
Nawet nie wiesz jak w tych chwilach brakuje mi Ciebie...
Dlaczego to życie jest takie okrutne?  Po kolei zabiera mi wszystko co jest ważne dla mnie... Ty, przyjaciele, dom w Polsce a teraz jeszcze babcia. Tego już za wiele...
Nie chce takiego życia, chce do Ciebie... Chcę przytulić się do babci. 
Nie jestem już człowiekiem, nie ma we mnie życia, jestem pustym ciałem. 
co mi z tego?
Chce umrzeć. 
Kochanie muszę kończyć. wracam na cmentarz, wracam do babci. 
Kocham Cię, nie zapomnij o mnie. 
Mela. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz